środa, 13 listopada 2013

Francuski nie taki straszny jak go malują!

Pierwsze próby przeczytania czegokolwiek w języku francuskim były potworne! Co to za język, w którym połowy się nie czyta, z kilku słów niemal tworzy się jedno?
I najważniejsze: PO CO MI TO?! Mam fajną pracę, studia już dawno za mną, dzieckiem i domem się trzeba zająć! Jeśli w ramach rozwoju zawodowego to dużo bardziej przydałoby się doprowadzić znajomość angielskiego do perfekcji, ale ... francuski?! Może dlatego, że nie wszystko trzeba robić: bo należy/ a może się przyda/bo ktoś tak mówi. Czasem wypada zrobić coś dla siebie!

Ale marzenia same się nie spełniają, więc trzeba im pomóc. Tak, więc teraz moje biedne 5-letnie dziecko jest maltretowane (ale ma wredną matkę) słuchaniem francuskich lekcji i piosenek w samochodzie, oglądaniem francuskich kanałów i karteczkami poprzylepianymi w przeróżnych miejscach w domu z francuskimi słówkami i zwrotami. Nawet ostatnio zastanawiałam się nad pisaniem kredą po ścianach w kolorze wina w sypialni , ale chyba to już sobie daruję ;-) 

Za to mój syn powoli sam coraz bardziej mobilizuje mnie do nauki, pytając ciągle o różne słowa w języku francuskim. Tylko jak przetłumaczyć: hakuna matata?

I odkryłam jakiś czas temu starą książkę w biblioteczce u mojej mamy, z której ona uczyła się francuskiego wiele lat temu: "Język francuski dla początkujących" i tak zamiast obejrzeć jakiś przyjemny film, czy poczytać książkę, gdy dziecko już śpi zrobię sobie kubek gorącej herbaty i przejdę do kolejnej lekcji. 



Bonne nuit!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz